Czegos szukalam, i to forum mnie przyciaglo
Co moge napisac? Juz kiedys, gdy bylam mlodsza, trafila mi w raczki ksiazka... Bodajze, ze "Potega podswiadomosci"..... Tak sie zaczelo co nieco w moim zyciu. Pamietam do dzis slowa ze wstepu: mysl jest energia. I rozwiniecie, ze zgodnie z fizyka, energia, ktora powstala, nigdy nie ginie. Pamietam o stanie alfa.
I slowa, ktore mi sie zakodowaly: bez szkody dla nikogo.....
Czas uplynal. Znowu znalazlam sie w jakims punkcie zycia. Duzo afirmowalam. ...
Teraz?
Hmmm....
szukalam rozwiazania na swoje problemy. Wieksze , mniejsze.... na codziennosc...
A, ze jestem jakby troszke "inna" od masy, to zamiast lekow, psychologow, swoje problemy i zachciewajki rozwiazuje w inny sposob....
To forum podgladam od okolo dwoch tygodni. Wszystko zaczelo sie..... Hmm...
gdy poczulam sie zle. Gdy trafilam pierwszy raz do karetki.
I urlop. I pozytywne myslenie. Cos na zasadzie Polyanny (jesli ktos czytal, ten wie..)
Podczytalam sobie cos niecos i o pytaniach kwantowych, i o roznych, roznych fajnych srodkach I Hicks....
Teraz staralam sie tylko podniesc swoje pozytywne wibracje... Tak to sobie nazwalam. I powiem, ze przez te 2 tygodnie szczeka mi opadla kilka razy!!!!
Zdarzyly sie rzeczy, na ktore moje oczy sa jeszcze w takim stanie
Ale dopiero dzis stwierdzilam, ze musze o tym napisac....
- przerwa w pracy. Zwykle szybka kawa i papieros, jakies udawane nastroje i dyskusje. Dzis z kolezanka (dawnym wrogiem) ROZMAWIALYSMY. 5 minut czystej synchronizacji. Patrzenie sobie w oczy, takie porozumienie dusz. Nie istnial swiat obok. (jak zakochani )... A o czym? A ja o jajku, a ona o wodzie z sola ... Uroki, choroby, negatywne mysli....
Od lat szukam kogos, z kim mozna porozmawiac o takich kwestiach, a dzis... BAAAMMMM.
- drugie cos z dzis......
Jade do pracy. Zrelaksowana. Lekko pozytwnie podkrecona muzyka..... Wjezdzam w strefe "fabryczna". 5 rano. SARNA mi spaceruje po drodze.
Widzialam koty, psy, zajace, nutrie.
Sarna????
TU???
Daleko od gor i wzgorz.
Spaceruje?
Nie ucieka, nie przebiega????
WOW.
Potem w pracy zamiast dziwnego natloku mysli o tym, co chcialabym, co zrobilabym etc... Taka cisza w mozgu.
Potem sobie pomyslalam o tej sarnie. Mysli zrobily swoje wywody matematyczno - logiczne.
I doszlam do stwierdzenia, ze nieprawdopodobne, ale sie zdarzylo. Ale nawet jesli abstarkcyjna, to jednak realna, I sie zdarzyla....
Poznym popoludniem....
Z reguly w tym czasie moje nastroje i zmeczenie ida dol po spirali z emocjami. I tak przekornie jak male dziecko sobie wypowiedzialam, ze chce zobaczyc rozowy (!!!) samochod. (w mysli mialam obraz fiata 500). Dodalam: tu i teraz.
Jak male rozkapryszone dziecko. Jakbym tupnela noga,
bo czego sie obawialam, ze tworze sobie iluzje, ktora nie zadziala....
Okolicznosci sprawily, ze jezdzilam sobie troszke samochodem... Szukalam i wypatrywalam jakiegos rozowego...
Oczywiscie nic na sile....
Potem sobie odpuscilam. Gadam z corka, opowiadam jej o jezdzie do pracy, ze sarna mi przebiegla droge...
BAAAMMMMM.
Rozowe, fuskja. Stare 500. ( w myslach mialam nowe).
Jaki byl "rechot" w samochodzie
I dlatego zdecydowalam sie zarejestrowac.
Pozdrawiam dniem sarny i rozowego 500. ( w sklepie rachunek 15.50... blisko)...