Witam,
otóż moim problemem są negatywne, pełne agresji, złości myśli, które atakują mój umysł. Są przeciwieństwem tego, czemu pragnę i przyciągam. Znam PP i wiem, że działa, gdyż wiele rzeczy przyciągnąłem i się zmaterializowały ale poprzez moje błędy, przekonania - które uważam, że biorą się właśnie z tych negatywnych myśli wszystko się rozsypało.
Przykład:
Bardzo intensywnie myślałem o pewnej kobiecie, były to pełne miłości i pozytywnej energii myśli i w końcu pojawiła się w moim życiu. Coś iskrzyło, spotykaliśmy długi czas się ale w końcu do niczego nie doszło, a ewidentnie wisiało w powietrzu. Cały czas oprócz dobrych świetlistych myśli wkradały się te złe - że się kłócimy, że ktoś chce mi ją odebrać, że zdradza itd. Tak jak magnes ma stronę przyciągającą i odpychającą tak też jest u mnie. Totalny autosabotaż nad którym nie mogę uzyskać kontroli i zastopować tego schematu.
I tak jest ciągle w moim życiu - przy dobrej myśli zaraz pojawia się zła i ją sabotuje. Tak było z pracą, relacjami, zdrowiem, wszystkim. Idę ulicą i cieszę się dniem, a tu nagle nie wiadomo skąd mysl, że potrąca mnie samochód, że szyba spada z balkonu i odcina mi głowę, że rodzice giną w wypadku i co ja wtedy robię, że kłócę się z ukochaną osobą, że się zaczynam z kimś bić itd etc. Non stop. Pojawia się to samo, nie wiadomo skąd, kilkaset razy na dzień.
Myśl zła zawsze idzie za ta dobrą, jeśli już się pojawi, ja ją przywołam czy wizualizuje. Zawsze. Zawsze jest 1:1, a nawet bym powiedział, że te złe przeważają. Jestem nimi atakowany przez co mój świat wewnętrzny to ciągła szarpanka i walka i tak też jest na zewnątrz: chaos, roztargnienie, wahania nastrojów, wycofywanie się w krytycznym momencie, irracjonalne decyzje. Teraz już jakoś to rozumiem, ale wcześniej dostawałem ataków furii, bo ciągle coś mi przepadało przed nosem: pieniądze, okazje, miłość. Tak się nie da żyć.
Czuję się już tym zmęczony i wręcz wyjałowiony i sztuczny bo moje PP staje się mechaniczne, to walka ze złem a nie świetlista czysta energia... staram się być permanentnie świadomy by stopować i transformować złe myśli, ale idzie bardzo opornie i raczej nieskutecznie.
Metoda 68 sekund? Ok, 3 sekundy idzie ale momentalnie wkrada się coś przeciwnego. Wizualizuje miłość i pracę a tu nagle myśl o chorobie albo samotności. I tak w kółko.
Próbowałem zejść do źródła, skąd się to bierze, skupić się na sobie, dojść do jądra bo może podświadomość chce mi coś powiedzieć, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Wiadomo są jakieś sytacje z dzieciństwa, wychowanie i inne, ale bez przesady: ja wiem że to jest, że działa, że chce dobra, że myśł = materializacja, mam tą calą duchowo - psychologiczną wiedze a jednocześnie nie umiem sie przestawić i zatrybić w moim umyśle tak by być w końcu tym za kogo się uważam.
Stan ten trwa w sumie odkąd pamiętam. Czuje sporo lęku i strachu, sam też nie jestem jakby jeszcze do końca sobą, że tak to określę tzn przez ten negatywny dialog czasem boję się zachowywać naturalnie tak jakbym chciał, tylko się blokuje.
Także moje PP jest sprzeczne ze sobą, więc i moje życie wciąż mi się nie podoba, bo manifestujący się chaos nie jest zbyt fajny. Wiem, że samo myślenie o sobie w ten sposób to tworzenie przekonań, ale tak to obiektywnie wygląda. I najgorsze, że czuję, że się wyjaławiam, że moje myśli o miłości sa już zmęczone, nie mają siły, bo cała energia idzie w utrzymywanie świadomości i stopowaniu zła.
Dochodzi do tego, że zastanawiam się czy to możliwe bym miał czysty niezmącony umysł i emanował pozytywna energią, a to co złe puszczał i nie skupiał się na tym. To byłaby ogromna jakościowa zmiana i o niczym innym nie marze. Wręcz uważam, że niejako "pokonanie" siebie to moja główna misja by zacząć być sobą i w końcu iść za intuicją. By ten stał się automatem i już nie przejmować się tym co mi krąży po głowie i wciąż sabotuje.
Czy ktoś miał podobny problem, jak to opanować? Jak uzyskać kontrolę nad sobą? Jak czyścić złe myśli? Jak dojść do ich źródła? Jak się przestawić?