FractalWarrior napisał(a):Ależ dziennikarz czy muzyk podjęli świadomą (mniej lub bardziej) decyzję o spotkaniu Ciebie na drodze swojej kariery, a raczej przyzwolili na to abyś zaistniała w ich rzeczywistościach (tylko do tej pory istniałaś dla nich jako bezosobowy fan, który "jeśli jest fajnym i porządnym człowiekiem to mogę się z nim zaprzyjaźnić, co z tego że nie jest znany/a"). Tak właśnie pozwolili Ci zaistnieć w ich rzeczywistościach, no bo chyba nie sądzicie że faktycznie tylko wy "zaaranżowaliście" to spotkanie ? Że macie wpływ na organizm konkretnego aktora, jego fizjologię i na to że akurat nie czuł się źle tego konkretnego dnia ? Chyba że macie na myśli dowolną ilość wariantów z nieskończoną ilością każdej osoby co było już kilka razy luźno poruszane, ale to w sumie inny temat bo to pomieszanie z poplątaniem i tu paradygmat wolnej woli jaki rozumiemy do tej pory kuleje:P
Jestem zwolenniczką teorii o NIESKOŃCZONEJ ilości wariantów a więc tak tłumaczyłabym te spotkania
Swoją drogą powiem ci, że dla mnie nie ma czegoś takiego jak "celebryta", czy "ktoś znany". nigdy nie byłam niczyją fanką. Może dlatego że sama miałam w rodzinie b. znane osoby i dzięki temu oswoiłam się z pojęciem "sławy". Nie traktuję osób sławnych jako kogoś z piedestału, kogo podziwia się z daleka etc tylko jak zwykłych ludzi, których można poznać i zaprzyjaźnić się. Tak też patrzyłam na tego dziennikarza - stwierdziłam, że to fajny koleś i że fajnie by było któregoś dnia go poznać, pogadać, wypić piwko i takie tam. No i potem mi się to spełniło, współpracowaliśmy ze sobą i zaprzyjaźniliśmy się, dalszy ciąg znacie
Co za różnica, czy ktoś jest kelnerem, pracownikiem banku czy piosenkarzem? Wszyscy tak czy inaczej jesteśmy tacy sami
Dla mnie nie ma różnicy czy przyciągam sobie szejka arabskiego czy sąsiada z naprzeciwka
ALE chodziło mi o to, że nie znając mnie, taki dziennikarz czy ktokolwiek, nie mógł zadecydować że chce mnie, konkretnie mnie, Nicky, poznać. No nie mógł... i tyle. Tak więc, teoria o wielu wariantach chyba jednak wygrywa