Witam.
Nie do końca jestem przekonana, czy piszę we właściwym wątku, jeżeli nie to uprzejmie proszę o przeniesienie.
Postaram się po krótce nakreślić mój problem.
Otóż od gimnazjum miewam "przebłyski" potrzeby duchowości, tak co jakiś czas, ale zawsze finalnie powracam do szarego żywota. Przez większość dotychczasowego życia starałam się żyć tak, jak oczekiwali ode mnie inni, chciałam zadowolić rodziców i wszystkich wokół. Miotałam się, poszłam na "wymarzone" studia na super uczelnię i po kilku miesiącach pełnych płaczu, bólu i napadów kompulsywnego jedzenia postanowiłam wrócić do domu. Poszłam do pracy, po kilku miesiącach wyjechałam za granicę żeby szukać "szczęścia". Zaraz przed wyjazdem natknęłam się na Sekret, byłam mega nakręcona, niestety za granicą znowu przeważnie płakałam, z tęsknoty i braku poczucia spełnienia. Tam też znów poczułam chęć wzniesienia się "ponad" rzeczywistość, podczytywałam forum o tematyce duchowej i zwróciłam się o pomoc. Otrzymałam odpowiedź, że nie jestem jeszcze gotowa. Niedługo potem znów wróciłam do domu. Odpuściłam. Ponownie poszłam do pracy i przy okazji znalazłam swoją pasję (nie związana z tą pracą). Jakby coś mnie prowadziło, byłam i jestem w tym konsekwentna jak nigdy. Nagle kompulsy zniknęły, po 4 latach szarpania się i walki, zniknęły kiedy odpuściłam.
Po kilku miesiącach postanowiłam ponownie złożyć papiery na studia, znów ku zadowoleniu rodziców.
No i do sedna. Dalej nie robię tego, co kocham, ale znów naszło mnie na PP, znalazłam WAS, czytam, próbuję po kolei metody, i kilka dni pracy dały mi takie poczucie, że jest fajnie, że wreszcie wibruję fajną energią. Powoli zmieniam te szkodliwe przekonania, szczególnie dotyczące poświęcania się dla rodziców, i chociaż z tym Wszechświat mnie nie oszczędza, to staram się trwać przy wybranym nastawieniu.
WIEM już co chcę w życiu robić, wiem, że to się już spełniło, że wystarczy tylko zmienić rzeczywistość na wybraną przeze mnie. Wiem, że potrzebna jest do tego kupa kasy i wiem, że to się znajdzie, wiem, że moje ciało musi się do tego przystosować i to się dzieje, wierzę w to, niestety w tym aspekcie ciężko jest mi odpuścić.
Męczę się na studiach, ale nie jestem w stanie z tymi nieprzepracowanymi rzeczami (bez studiów nie ma dobrej pracy, nigdy nie kończysz tego, co zaczęłaś itp.) rzucić ich ponownie, chociaż wiem, że zaprzestanie studiowania na pewno nastąpi. Czuję się czasami jakbym była w dwóch rzeczywistościach na raz, nie będąc w stanie puścić żadnej z nich. To jest bardzo bolesny rozkrok
Właśnie od kiedy sprecyzowałam marzenia i podejmuję próby kontroli myśli, wzbudzam w sobie wiarę, zaczęło mi wychodzić w tym zakresie coraz lepiej, jakbym już była w nieco innej rzeczywistości, tej, w której jestem lepsza. Z kolei na uczelni teraz zaczyna się walić, mogę się nauczyć i czuć się przygotowana, byłam pewna, że zaliczę, a jedyne, co zaliczam to kolejne porażki. Dzisiaj znów, popłakałam się kolejny raz, zaraz potem oczywiście natknęłam się na artykuł pt. X powodów, dla których rzuciłem studia. Przestraszyłam się tego GK, wiem, że to może być już, że pokazuje mi niedługo, już zaczyna sypać się stary świat (tak szybko?!).
Sęk w tym, że się po prostu boję. Mniejsza o to, że kasa siedzi w innej rzeczywistości. Ja się boję, że się wycofam, a jednocześnie boję się kroku w przepaść. Moje ciało nie jest gotowe na tę zmianę, to, co chcę robić jest ściśle związane ze sportem, ale jest jeszcze wiele rzeczy, których się uczę i sporo tłuszczu do zgubienia. Nie ma co do tego wątpliwości, ale nie jestem w stanie uwierzyć bez wątpienia w to, że jutro obudzę się z zupełnie odmienioną sylwetką.
No i nie ma we mnie TiT, to jest wyzwanie, ja bardzo dużo fantazjuję, przeważnie właśnie o życiu, do którego chciałabym się dostać.
Co robić z tym GK? Czekać, aż sprawy same się rozwiążą? Jak mnie wywalą, to wywalą, jak uda mi się przetrwać, to jeszcze "nie czas"? Spokojnie pracować z przekonaniami, TiT, medytować i czekać na kolejne krzewy i inspiracje?
Z góry bardzo dziękuję za wskazówki.