Nie wiem czy to odpowiedni temat, ale nie chcę zakładać nowego wątku. Przydarzyło mi się dziś pewne "zdarzenie", o którym ciągle myślę i potrzebuję je z siebie wyrzucić. Nie wiem czy mogę to rozpatrywać w kwestii znaków, ale...
Wczoraj wieczorem myślałam o kilku rzeczach, których spełnienia się bardzo chcę. Ale próbuję już dość długo i męczy mnie to, zresztą jedna z tych rzeczy jest bardzo mało prawdopodobna, ale tak dla mnie ważna, że nie umiem jej poluzować. W każdym razie myślałam wczoraj o tym, żeby zastopować, postarać się odpuścić- z drugiej strony myśl o tym jest do mnie tak przyklejona, że nie jestem w stanie przestać myśleć o spełnieniu tego... To jest naprawdę męczące. I tak sobie myślałam, pogadałam trochę sama do siebie, powiedziałam sobie, że postaram się odpuścić i tyle.
W nocy około 3.30 po prostu otworzyłam oczy i w głowie wyrecytował mi się sam jakiś tekst- rymowany, ale nie z jakiegoś wiersza czy z Pisma Świętego, albo innego dzieła. To były dwa wersy rymowanego tekstu o Bożym Miłosierdziu- że jest wielkie, prawdziwe i każdego dotyka, a przed otwarciem oczu na pewno miałam w głowie obraz Jezusa z obrazu "Jezu, ufam Tobie" bo dobrze to pamiętam. Sam obraz- żadnej akcji czy czegoś w tym rodzaju. Obudziłam się i mimowolnie powtarzałam w myślach te słowa, które nie wiem skąd się wzięły, były jakby przygotowane, jak z jakiegoś wiersza, ale ja nic nie czytałam, nic nie oglądałam o tematyce religijnej od dawna, nie myślałam też o Bogu, Jezusie, religii, żeby podciągnąć to pod jakieś moje wcześniejsze rozmyślania... Żałuję, że tego nie zapisałam, ale nie chciało mi się wstawać
zasnęłam kilka chwil później powtarzając te słowa w myślach... a raczej one jakby same mi się powtarzały w głowie.
Potem obudziłam się już wstając do pracy i wiecie co? Otworzyłam oczy, a w głowie natychmiast powitała mnie piosenka, za którą nie specjalnie przepadam, nie słyszałam jej dawno, ale w głowie zaraz po przebudzeniu zadźwięczały mi słowa : "nigdy nie kieruj się tylko logiką, metafizyką wypełnij dzień". Te słowa nie mogły się ode mnie odczepić cały ranek, choć chciałam je zagłuszyć. Myślałam też o tym pierwszym przebudzeniu się, ale już nie mogłam przypomnieć sobie słowo w słowo jak te słowa leciały... A kiedy tak o tym myślałam, mimowolnie spojrzałam w okno, a za nim ujrzałam pięknego gołębia, który się we mnie wpatrywał. Nie odleciał. Siedział sobie na gałęzi i się patrzył
Nie wiem co to miało być, ale wywarło na mnie duże wrażenie